1. kolejka fazy ligowej Ligi Europy za nami. W akcji zobaczyliśmy polskich piłkarzy rozrzuconych po całym kontynencie. Dla części z nich wieczór okazał się wyjątkowo udany – gole Karola Świderskiego i Sebastiana Szymańskiego były ozdobą inauguracyjnych spotkań. Inni musieli pogodzić się z rolą drugoplanową, a kilku wciąż czeka na większą szansę.
Świderski daje sygnał z Aten
Panathinaikos rozpoczął fazę ligową od starcia z Young Boys. Czasem jedno uderzenie potrafi nadać ton całemu wieczorowi. Tak właśnie było w Bernie, gdzie Karol Świderski już w 10. minucie przypomniał kibicom, że Panathinaikos nie przyjechał do Szwajcarii na wycieczkę. Gol Polaka otworzył worek z bramkami, a chwilę później na scenę wkroczył Anass Zaroury. Marokańczyk urządził sobie wieczór strzelecki zakończony hat-trickiem. 4:1 – wynik, który nie pozostawia złudzeń. Dzięki temu zwycięstwu Panathinaikos od razu ustawił się w komfortowej pozycji w grupie, zajmując 1. miejsce. Świderski zrobił swoje, Zaroury skradł show, a Bartłomiej Drągowski mógł tylko przyglądać się wszystkiemu z ławki. Choć tym razem nie musiał bronić, pewnie nie obrazi się na taki początek europejskiej przygody.
TEN GOL KAROLA ŚWIDERSKIEGO 💥
📺 Polsat Sport Extra 4 oraz Polsat Box Go📲#UEL pic.twitter.com/S2t264tSsP
— Polsat Sport (@polsatsport) September 25, 2025
Roma górą bez Polaków
AS Roma pokazała klasę w starciu z OGC Nice, wygrywając 2:1, ale polskie akcenty tego wieczoru były tylko symboliczne. Jan Ziółkowski nie znalazł się w składzie i wciąż czeka na swój debiut w barwach Romy po letnim transferze z Legii Warszawa. Bartosz Żelazowski z kolei spędził cały mecz na ławce rezerwowych. Nie można więc mówić o jakimkolwiek wpływie na boiskowe wydarzenia. Mecz rozstrzygnęli obrońcy Romy, którzy w odpowiednich momentach włączyli się do akcji ofensywnych. Rzut karny dla Nicei dał gościom honorowe trafienie. Rzymianie kontrolowali tempo i zdobyli pewnie trzy punkty, a dla Ziółkowskiego i Żelazowskiego był to kolejny wieczór obserwacji i nadziei, że ich czas na boisku wreszcie nadejdzie.
Szymański błysnął, Fenerbahce poległo
Sebastian Szymański był tam, gdzie drużyna najbardziej go potrzebowała. Kiedy Dinamo Zagrzeb prowadziło 1:0 i Fenerbahce wyglądało na zagubione, Polak pojawił się w polu karnym i pewnym strzałem wyrównał na 1:1. Przez chwilę wydawało się, że turecki zespół odzyskał oddech i wróci do gry. Niestety, to był tylko moment – Dinamo odpowiedziało kolejnymi trafieniami i zamknęło mecz wynikiem 3:1. Szymański zrobił swoje, ale to było za mało. Na razie zajmują miejsce pod koniec tabeli. W Stambule będą musieli znaleźć mu wsparcie, jeśli naprawdę marzą o czymś więcej niż tylko o epizodzie w Lidze Europy.
GOOOOOOOL ⚽
Sebastian Szymański wyrównuje na 1️⃣:1️⃣
📺 Polsat Sport Extra 3 oraz Polsat Box Go 📲#UEL pic.twitter.com/U7MSKV9OK3
— Polsat Sport (@polsatsport) September 24, 2025
Trudna noc Sturmu, Rózga w cieniu rywala
SK Sturm Graz wrócił z Danii po porażce 0:2 z Midtjylland. Austriacka drużyna miała spore problemy z kreowaniem sytuacji i szybko oddała inicjatywę rywalowi, który spokojnie kontrolował przebieg meczu. Filip Rózga nie zdołał zabłysnąć indywidualnie – jego gra była raczej spokojna, defensywna i zespołowa niż efektowna. Statystyki pokazują, że zaliczył 69% dokładnych podań i miał 27 kontaktów z piłką, co świadczy o jego zaangażowaniu, ale nie przełożyło się na konkretne akcje ofensywne. Dla młodego Polaka sama obecność na europejskiej scenie może być cennym doświadczeniem.
Bez rozstrzygnięcia w Salonikach
PAOK Saloniki i Maccabi Tel Aviv podzieliły się punktami w bezbramkowym remisie. Tomasz Kędziora pojawił się na murawie, rozegrał pełne 90 minut i starał się utrzymać grecką defensywę w ryzach, choć szanse na gola praktycznie nie istniały. Ben Lederman, były zawodnik Rakowa Częstochowa, spędził całe spotkanie na ławce rezerwowych. W Tel Avivie większość meczów obserwuje z boku. W Rakowie też sporo czasu przysiedział na ławce, a dodatkowo musiał zmagać się z długą kontuzją, która ograniczyła jego możliwość wykazania się na boisku. Fakty są więc jasne: Lederman obecnie nie ma okazji, by pokazać pełnię swoich możliwości. Europejskie puchary wcale nie zmieniają jego sytuacji w klubie.
Angielsko-włoski pojedynek
Aston Villa i Bologna zmierzyły się w meczu, który miał pokazać, która z drużyn lepiej odnajduje się w Europie. Matty Cash spędził spotkanie na prawej stronie obrony i radził sobie przyzwoicie – nie wyróżniał się spektakularnie, ale spełniał swoje zadania. Dostał też żółtą kartkę, co było wyraźniejszym akcentem w jego występie. Jego forma w Aston Villi pozostaje stabilna, a pewność, z jaką porusza się po boisku, odzwierciedla ostatnie świetne występy w reprezentacji Polski. Doświadczenie zdobyte w narodowych barwach zaczyna przekładać się również na grę w klubie. Łukasz Skorupski z kolei uratował Bolonię przed jeszcze większą porażką, broniąc rzut karny w sytuacji, gdy gospodarze prowadzili już 1:0 od 13. minuty. Mimo że ostatecznie Bolognia przegrała 0:1, jego interwencja pozwoliła uniknąć wyraźniejszego pogromu i zebrała dobre oceny za postawę między słupkami. Skorupski pokazał, że potrafi zachować spokój w najtrudniejszych momentach i jest zawodnikiem, na którego można liczyć w kluczowych sytuacjach.
SKORUP! 😍⛔
Łukasz Skorupski obronił rzut karny w starciu z Aston Villą 💪#UEL pic.twitter.com/O2WnnSQh4O
— Polsat Sport (@polsatsport) September 25, 2025
Polacy w Porto: Kiwior błyszczy, Bednarek solidny
Jan Bednarek i Jakub Kiwior wystąpili w barwach FC Porto w wygranym 1:0 meczu z Salzburgiem. Kiwior zaliczył fantastyczny występ według not meczowych – najwyższe oceny ze wszystkich graczy, choć nie strzelił gola ani nie miał asysty. 93% dokładnych podań i jego gra defensywna oraz spokojne, pewne prowadzenie piłki przykuwały uwagę, pokazując, że potrafi kontrolować tempo w środku pola. Bednarek również wypadł solidnie, pewnie kierując linią obrony, choć jego występ nie osiągnął poziomu Kiwiora. Obaj pokazali, że potrafią odnaleźć się w europejskich rozgrywkach i wnieść coś do drużyny, nawet jeśli nie zawsze przekłada się to na gole czy asysty.
Wnioski po 1. kolejce
Dla Polaków w Lidze Europy inauguracja miała słodko-gorzki smak. Najgłośniej dali o sobie znać Karol Świderski i Sebastian Szymański. Obaj pokazali, że potrafią udźwignąć presję europejskiej sceny i są gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach. W cieniu ofensywnych błysków Świderskiego i Szymańskiego dobrze zaprezentowali się także defensorzy. Jakub Kiwior i Jan Bednarek udowodnili, że stanowią pewny punkt zespołu. Reszta biało-czerwonych była bardziej tłem wydarzeń niż ich bohaterami. Kilku czeka na szansę, inni – jak Skorupski w Bolonii – zrobili swoje w kluczowym momencie, choć wynik drużyny nie był po ich stronie. To dopiero początek. Kolejne tygodnie zweryfikują, kto z Polaków stanie się liderem w swoich drużynach i kto pozostanie jedynie symbolicznym akcentem.